(kurcze, ta fioletowa z boku to nawet ładna jest)
W każdym razie z tego zalewu koronek, piórek, falbanek, wstążeczek i loczków udało mi się wreszcie wyłowić to:
Postanowiłam uszyć niebieską sukienkę, oczywiście z modyfikacjami. Po pierwsze bez kokardek na spódnicy, po drugie z granatowej satyny (bo innego "wolnego"materiału nie miałam, a nie chciałam kupować niczego specjalnie), po trzecie chciałam wreszcie wykorzystać jedną, wcześniej kupioną koronkę. Pod spód poszła bielizna uszyta pod inne suknie tj stays, halka sznurkowa i koszulka. Dorobiłam tylko wypychacze rękawów, zwykłą batystową mocno marszczoną halkę i podusię na tyłek.
Pierwsze podejście wyglądało tak:
Koronki nie chciałam obcinać, ale czego bym nie robiła przód wisiał jak smętna szmata i w ostateczności po prostu go nie przyszyłam. Gotowa suknia- w całości uszyta ręcznie-wyglądała na balu tak:
Biżuteria made in India , fryzura to dzieło Olgi: turban z chusty zszywany na głowie, doczepione pióro z kokardką i loczki z przodu -proste a efekt oszałamiający. Samo zdjęcie zrobione przez Porcelanę . Nadal uważam, ze suknie AD 1830 są brzydkie, ale ładnie wyglądają :-) zwłaszcza w zestawie z fryzurą, dodatkami i pozostałymi przebranymi dziewczynami :
Ja sama czułam się w tym zestawie jak wielka i bardzo okrągła kulka:-)
Wyprawa na bal zaczęła się dla mnie 28 listopada -pociąg Gliwice-Katowice, a potem Katowice -Warszawa. Potem- z racji, że lubię zwiedzać piesza wędrówka z Dworca Centralnego do hostelu. Przy okazji zobaczyłam zmianę warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza- wiedzieliście, że w zimie chłopaki mają tam dmuchawkę z ciepłym powietrzem przy nogach ? :-). W samym hostelu okazało się mimo, że zarezerwowałyśmy z Loaną pokój dwuosobowy to dostałyśmy mieszkanie na Starym Mieście z własnymi kluczami. Mogłyśmy zrobić imprezę do nocy i wracać nad ranem, a skończyło się jak zwykle czyli na grzecznym dokańczaniu i obszywaniu sukien. Ze zwiedzaniem -miał być Zamek Królewski, do którego miałyśmy jakies 10 minut pieszo, a na drugi dzień Łazienki- wygrało ciepłe łóżeczko, herbatka i telewizor. A zabytki mogłam sobie pooglądać z okna :
Tu jedyny dowód- już z drogi powrotnej na dworzec, że to jednak Warszawa:
Sam bal rozpoczął się ok. 19.00, nasza grupa zrobiła wielkie wejście, obtańcowałyśmy wszystkich robiąc użytek z naszych balowych karnecików, obfotografowałyśmy, trochę poobgadywałyśmy ;-), zawarłyśmy nowe znajomości i jak na damy przystało troszeczkę pojadłyśmy- czyli robiłyśmy wszystko co na balu robić należy.
Poniżej kilka zdjęć z balu i przygotowań do niego:
Wiatraki pracują...
Wersja wyjściowa:
Zjednoczone cesarstwo austraiackie i królestwo pruskie ;-)
No to do następnego razu, pa.
Ale fajnie się czytało :) Nie mówiłaś, że ten Wasz hostel taki fajny i że taka dobra lokalizacja, no no ;)
OdpowiedzUsuńNie no za piękny ten apartmą to nie był- to było mieszkanie w kamienicy-kuchnia, pokój łazienka, ale widoczek z okna był niczego sobie
OdpowiedzUsuń